Baśń o Wodziance
Dawno, dawno temu, nad rwącą rzeką żyła nieszczęśliwa Wodzianka. Miała ona swój gliniany garnuszek, w którym codziennie rano przynosiła wodę dla swojej niewdzięcznej mamusi, kapryśnych braci i porywczego ojca. Każdego dnia chodziła nad rwącą rzekę, gdzie napełniała gliniane naczynie.
Tak też, jak co dzień niewdzięczna mamusia Wodzianki wysłała córkę po garnek pełen wody.
“Byle świeża i źródlana!” wołała na odchodne i zamykała drzwi za Wodzianką. Pewnego dnia, kiedy to klęczała nad rwącą wodą, nabierając jej do swojego glinianego dzbanuszka, ujrzała w lustrzanym odbiciu tafli rwącej wody piękną twarz młodzieńca. Wodzianka wystraszona, uciekła w popłochu przed niespodziewanym odbiciem. W zamieszaniu zostawiła nad rzeką swój gliniany dzbanuszek.
“Gdzie woda, Wodzianko?” pytali jej bracia, „Powiemy ojcu, że zgubiłaś garnuszek, a zleje cię sromotnie!”
Wodzianka zlękła się i wybrała się ponownie nad rwącą rzekę, by odzyskać swoje naczynie. Uważnie, wyglądając nieznajomego, dreptała przez las, a duchy lasu śmiały się z niej wielce „Wodzianka boi się wody odbicia? To ci dopiero!”. Gdy córka dotarła nad rwącą rzekę, na kamieniu przy brzegu ujrzała siedzącego młodzieńca z garnuszkiem w ręce. Był to ten młodzieniec, którego dziewczę ujrzało w wodzie. Chłopak na widok dziewczyny zerwał się z kamienia i pokłonił się przed nią. Wyciągnął do niej gliniany garnuszek i przedstawił się jako syn wojewody z miasta nieopodal.
Wodzianka zauroczona wdziękiem młodzieńca zarumieniła się i wzięła garnuszek z jego rąk, a gdy to robiła, usłyszała brzęk w garnuszku. W środku był pierścień brylantowy, a gdy ona go wyjęła, młodzieniec się przed nią pokłonił.
Zachwycona Wodzianka zgodziła się wyjść za młodzieńca i wyjechała od swojej surowej rodziny razem ze swoim mężem.
Jechali 10 dni przez doły, lecz Wodzianka ani razu nie zapytała, dokąd jadą.
Jechali 10 dni przez pola, lecz Wodzianka ani razu nie zapytała męża o imię.
Jechali 10 dni przez lasy, lecz Wodzianka ani razu nie zapytała męża o rosnące rogi.
Jechali 10 dni przez góry, lecz Wodzianka ani razu nie zapytała męża o czerwieniącą się skórę.
W końcu nowożeńcy dotarli do bram piekła, a wtedy nie młodzieniec uchylił Wodziance drzwiczki, lecz sam diabeł. Wodzianka zlękła się wielce, nie chciała wyjść z powozu.
“Wodzianko, nie poznajesz mnie? To ja, twój mąż” przemówił diabeł, lecz dziewczyna wciąż nie chciała wyjść z wozu. Wtedy diabeł złapał dziewczynę za nogi, siłą wyciągnął z wozu i począł lecieć nad piekłem. Wodzianka wierciła się i wierzgała, lecz diabeł był silniejszy.
Mając taką nieszczęśliwa, niewdzięczną, kapryśną i porywczą żonę, diabeł wolał utopić ją w garze wrzącej siarki.
Tak też, jak co dzień niewdzięczna mamusia Wodzianki wysłała córkę po garnek pełen wody.
“Byle świeża i źródlana!” wołała na odchodne i zamykała drzwi za Wodzianką. Pewnego dnia, kiedy to klęczała nad rwącą wodą, nabierając jej do swojego glinianego dzbanuszka, ujrzała w lustrzanym odbiciu tafli rwącej wody piękną twarz młodzieńca. Wodzianka wystraszona, uciekła w popłochu przed niespodziewanym odbiciem. W zamieszaniu zostawiła nad rzeką swój gliniany dzbanuszek.
“Gdzie woda, Wodzianko?” pytali jej bracia, „Powiemy ojcu, że zgubiłaś garnuszek, a zleje cię sromotnie!”
Wodzianka zlękła się i wybrała się ponownie nad rwącą rzekę, by odzyskać swoje naczynie. Uważnie, wyglądając nieznajomego, dreptała przez las, a duchy lasu śmiały się z niej wielce „Wodzianka boi się wody odbicia? To ci dopiero!”. Gdy córka dotarła nad rwącą rzekę, na kamieniu przy brzegu ujrzała siedzącego młodzieńca z garnuszkiem w ręce. Był to ten młodzieniec, którego dziewczę ujrzało w wodzie. Chłopak na widok dziewczyny zerwał się z kamienia i pokłonił się przed nią. Wyciągnął do niej gliniany garnuszek i przedstawił się jako syn wojewody z miasta nieopodal.
Wodzianka zauroczona wdziękiem młodzieńca zarumieniła się i wzięła garnuszek z jego rąk, a gdy to robiła, usłyszała brzęk w garnuszku. W środku był pierścień brylantowy, a gdy ona go wyjęła, młodzieniec się przed nią pokłonił.
Zachwycona Wodzianka zgodziła się wyjść za młodzieńca i wyjechała od swojej surowej rodziny razem ze swoim mężem.
Jechali 10 dni przez doły, lecz Wodzianka ani razu nie zapytała, dokąd jadą.
Jechali 10 dni przez pola, lecz Wodzianka ani razu nie zapytała męża o imię.
Jechali 10 dni przez lasy, lecz Wodzianka ani razu nie zapytała męża o rosnące rogi.
Jechali 10 dni przez góry, lecz Wodzianka ani razu nie zapytała męża o czerwieniącą się skórę.
W końcu nowożeńcy dotarli do bram piekła, a wtedy nie młodzieniec uchylił Wodziance drzwiczki, lecz sam diabeł. Wodzianka zlękła się wielce, nie chciała wyjść z powozu.
“Wodzianko, nie poznajesz mnie? To ja, twój mąż” przemówił diabeł, lecz dziewczyna wciąż nie chciała wyjść z wozu. Wtedy diabeł złapał dziewczynę za nogi, siłą wyciągnął z wozu i począł lecieć nad piekłem. Wodzianka wierciła się i wierzgała, lecz diabeł był silniejszy.
Mając taką nieszczęśliwa, niewdzięczną, kapryśną i porywczą żonę, diabeł wolał utopić ją w garze wrzącej siarki.
Comments