Rozdział XXXVI Mezym
Mezym
C
hcąc udzielić sprawiedliwości ludzkim duszom, które błąkały się po Asgardzie, wezwał wielce mądry Mezym swoich boskich braci Durra i Fortyna. Wówczas jeszcze tych troje sądziło zmarłych i wspólnie, zgodnie panowali nad porządkiem destynacji podążających z Midgardu na swoją wieczną wędrówkę. Zebrawszy braci w jednym miejscu, przedstawił on swój plan, nad którym rozmyślał miesiącami.
– Czyż każda dusza nie powinna mieć równych szans na rozwój swoich talentów? Czyż nie powinni mieć ludzi po równo rozdanego bogactwa, statusu i zdrowia? Czy nie w ten tylko sposób będziemy mogli zobaczyć prawdziwe wnętrze duszy? – przemówił bóg śmierci.
– W jakiż sposób miałby Midgard wyglądać, jeśli byśmy każdemu po równo rozdali? – zaryczał Durr, śmiejąc się wniebogłosy.
– Nie chcę zmieniać nic w Midgardzie, myślałem o utworzeniu nowego miejsca. Trafiając tam, dusze po śmierci, pozbawione swoich zmartwień, z którymi zmagali się za życia, byliby sprawdzani czy w innych okolicznościach zachowywaliby się inaczej.
Braciom Mezyma zrzedły rozbawione miny, bo zauważyli potencjał jego pomysłu. Wszystkim bogom śmierci sprawiało kłopot osądzenie półrocznego dziecka, które zmarło z głodu w trakcie zimy, albo niewolnika, który został zabity przez własnego Pana. Ukazując inne oblicze ich żyć, mogliby łatwiej umieszczać dusze w poszczególnych częściach Asgardu.
Za namową Mezyma, bogowie śmierci postanowili wypróbować w praktyce ten w teorii niewykonalny projekt. Zabrali oni z Náströnd Mel, która za swojego życia zabiła swojego brata, uciekając następnie ze swojej wioski, stając się żebraczką już do samej śmierci. Oczyszczając jej hugr z pamięci wydarzeń z czasów jej pobytu w zaświecie i Midgardzie, umieścili ją w jej ciele z czasu bratobójstwa, utworzonym przez siebie miejscu. Sami bogowie się przebrali, by udawać jej kochającą rodzinę.
Po kilku latach bogowie byli przekonani, że Mel jest niegroźna, nie czyniła ona źle, nie miała ona złych intencji. – Oznaczałoby to, że miałem rację – orzekł którejś nocy Mezym.
Powzięli więc oni Mel i mianowali ją pierwszą Panią tej krainy, którą nazwali Ümelgardem ku jej pamięci1. Od tego też czasu rozpoczęli oni kolejne procesy ludzkich dusz, wysyłając ich następnie w odpowiednie miejsce, zależnie od ich sprawunków. Z czasem mogli przeprowadzać ich więcej jednocześnie, mianując kolejnych Panów i kolejne Panie Ümelgardu, aż w końcu mogli zupełnie nie uczestniczyć w tych procesach, powołując dwanaście Pań i dwunastu Panów Ümelgardu.
Czas mijał, można by rzec, pomyślnie, Mezym jednak siedział nad czymś strapiony. Oczyszczając hugr czyjejś duszy całkowicie ją odmieniało, co przeczyło jego pierwotnej idei. Potrzebował czegoś, co byłoby w stanie oddalić hugr od wydarzeń z Midgardu bez ich usuwania. Znał tylko jedną taką rzecz. Był to stary, dobry czas.
Zebrał ponownie swoich braci, którzy byli zadziwieni niezadowoleniem Mezyma z osiągnięć Ümelgardu. – Musimy umieścić dusze ludzkie nad Midgardem, jako obserwatorów, by mogli tylko patrzeć jak świat bez nich działa. Po długim czasie zupełnego braku kontroli, dopiero wtedy, bez niczego więcej, byśmy je sprowadzali do Ümelgardu.
Bogowie śmierci nie do końca widzieli sens w słowach Mezyma, ale jeśli ostatnio się nie mylił, to może i tym razem miał rację, dlatego też zrobili tak, jak Mezym chciał. Umieścili kilka dusz zmarłych z powrotem w Midgardzie, tak, by żaden człowiek żyjący nie był w stanie ich dostrzec. Po trzydziestu sześciu latach2 dusza była gotowa na prawdziwy osąd.
Mezym, jako pomysłodawca obu inicjatyw, zaczął nazywać samego siebie największym bogiem śmierci, co by tłumaczyło jego o wiele większą popularność, w porównaniu z jego braćmi. Chcąc pokazać swoją niezrównaną wielkość, zażyczył sobie wybudowania wielkiego zamku, gdzie mógłby rządzić. Zachciał go jednakże w miejscu, gdzie jego poddani, czyli zmarli, dowiedzieliby się o nim, tak więc w Midgardzie, w wymiarze dusz.
Bracia Mezyma odradzali mu budowy czegokolwiek w Midgardzie, jako że Midgard jest światem śmiertelników, nie bogów. Ten jednak ich zignorował, a kiedy Durr i Fortyn otwarcie mu tego zabronili, on podstępem ich uśpił i zakopał ich pod swoim pałacem, którego następnie wybudował. Od tego czasu tytułował się jedynym bogiem śmierci, a jego pałac górował nad wszystkimi ludzkimi budowlami w Midgardzie.
Po kilkudziesięciu latach okazało się, że ludzkie dusze niemal nie napływają do Ümelgardu jak powinny. Po jakimś czasie sam Odyn się tym zainteresował i znalazł przyczynę w pałacu Mezyma. Dusze zamiast obserwować wydarzenia z Midgardu, zbierały się w pałacu, gdzie mogły ze sobą rozmawiać i utworzyły własną hierarchię, jako podwładni Mezyma. Wtedy wielki bóg dowiedział się też o losie braci ostatniego boga śmierci, co go bardzo rozzłościło.
– Nie po to jest trzech bogów śmierci, by jeden odpowiadał za wszystko – huknął Odyn, że aż mury pałacu się zatrzęsły. Mezym wyszedł przed zamek, stając twarzą w twarz ze swoim ojcem.
Odyn ze srogą miną górował nad synem, który lekko się wzdrygnął. – Uwięziłeś swoich braci, wybudowałeś tutaj pałac, a dusze ludzkie nie trafiają przez ciebie do Asgardu – grzmiał złowrogo – dość twoich przewinień.
Wokół Mezyma pojawiło się kilku innych bogów i wspólnie zamknęli oni Mezyma głęboko pod powierzchnią pałacu, który został zburzony. Zesłano również kilka nieziemskich istot, które miały bronić, by Mezym nigdy się stamtąd nie wydostał.
Rolę kolejnego boga śmierci objęła Hel, która przywróciła do porządku sprawę dusz, uspokajając zatroskanego Odyna. Już żaden z bogów nie usłyszał o Mezymie, bo jest on tam zamknięty po dziś dzień, nie mogąc uciec.
1 [dopisek we wspólnym] Ümelgard w wolnym tłumaczeniu na wspólny oznaczałoby Dom Dobrej Mel.
2 [dopisek we wspólnym] Wierzono, że to właśnie te 36 umownych lat było potrzebne, by dusza osiągnęła stan Nihugr (co tłumaczy się na Pustkę Potrzeb)
Comments