Mars, piękny Mars

Dziesięć lat temu ludzkość przeżyła największy kataklizm w swoich dziejach. Utraciwszy Ziemię, wielu z tych którzy przeżyło zwróciło się ku najbliższemu ze światów: Marsowi. Niedługo później populacja tej znacznie mniejszej i mniej przyjaznej planety skoczyła z kilkuset tysięcy - dobrze już zakorzenionych osadników o własnej tożsamości - do kilkunastu milionów chaotycznej mieszaniny złożonej z wszystkiego co ludzkość zawierała i czemu udało się uciec.   Miasta przyjęły większość tej fali, rozrastając się w niespotykanej dotąd skali. Ale wielu nie odnalazło się w mieście, migrując na prowincję - najczęściej za pracą, czasami za spokojem, a czasami by móc w spokoju realizować swoje, niekoniecznie zgodne z wizją społeczeństwa, cele.   Marsjańska prowincja ma swoje zagrożenia: dziwne stworzenia które zapałętały się zza Kwarantanny, bandyci żyjący z tego co mogą odebrać innym, a przede wszystkim nadal bardzo nieprzyjazny dla przeciętnego człowieka klimat. Ma też jednak liczne zalety: niezależność, swobodę, dużo miejsca oraz - o ile nic nie atakuje - spokój; a jak ktoś bardzo szuka, też niejedną okazję do zrobienia czegoś interesującego, poważnego, a przynajmniej - zajmującego.   Witamy na głębokiej prowincji, gdzie prawo sięga tam gdzie Rangerzy - czyli rzadko szczególnie daleko - a okazje trafiają się na każdym kroku - tak samo jak zagrożenia.