Ranny Rider
MERRON
**************
Zaczęło się ściemniać, ale Rider jeszcze nie wrócił. Honeymaren zaczęła się martwić. Wymieniłem z Elsą parę słów i wsiadłem na Boreasza żeby go poszukać. Właśnie chciałem wystartować, kiedy z lasu dobiegł straszny krzyk i na polanę wypadł Rider, brocząc krwią z rany na barku. Zeskoczyłem ze Smoka i złapałem za miecz. To co go zraniło na pewno będzie wściekłe, i zapewne zaraz tu się pojawi. Cała wioska zebrała się dookoła Ridera, który stracił przytomność i runął na ziemię. Poczułem ciemność promieniującą od jego rany. Stało się dla mnie jasne że cokolwiek go zraniło, musiało używać ciemnej magii. Elsa już ustawia kilka zasieków z lodu wokół wioski. Wiedziała równie dobrze jak ja, że coś może na nas wyskoczyć. Podbiegłem do zebranych. Yelena mruczała coś pod nosem. Kiedy usłyszała moje kroki odwróciła głowę i powiedziała- Nigdy jeszcze czegoś takiego nie widziałam. Nie wiem jak mu pomóc.- wystarczył mi jeden rzut oka na ranę.- Ja niestety widziałem coś takiego, zbyt wiele razy. Tu potrzeba athelasu.- mruknąłem w odpowiedzi. - Możesz mu pomóc?- zapytała. - Chyba tak, jeszcze nigdy nie robiłem tego na człowieku, ale powinno się udać.- wyjąłem z przenośnej apteczki kilka liści królewskiego ziela i uklęknołem przy rannym. - Przyda się trochę wrzątku. I jakieś bandaże.- zmiąłem liście w rękach. Powiedziałem reszcie żeby się cofnęli. Przyłożyłem liście do rany i skupiłem całą moją magię na wyciągnięciu trucizny. Usłyszałem kilka stłumionych krzyków zdumienia. Krajobraz zamazał mi się przed oczami, osłabłem. - Jeszcze tylko trochę...- pomyślałem. Poczułem że napór ciemności ustępuje. Rider był uratowany. Z trudem oderwałem ręce. Nie dałem rady wstać, nie miałem siły. Poczułem ręce Elsy podtrzymujące mnie i osunąłem się w czerń.
**************
Obudziłem się w namiocie, przykryty skórą z renifera. Obok mnie siedziała Elsa, trzymając mnie za rękę. Kiedy zauważyła że się obudziłem, uśmiechnęła się szeroko, i jedna łza spłynęła jej w dół policzka. Usiadłem na posłaniu i mocno ją przytuliłem. Widziałem że strasznie się o mnie martwiła. Miałem nadzieję że nigdy nie będę musiał znowu wyciągać magicznej trucizny z kogoś. Tym razem ledwo przeżyłem, i w dodatku zużyłem większość mocy. Elsa rozpłakała mi się w ramię, czułem jak się trzęsie. - Ej, już dobrze nic mi nie jest. -szepnąłem jej do ucha.- Nigdy więcej tak nie rób! Strasznie się o ciebie bałam. Mogłeś umrzeć!- nakrzyczała na mnie odsuwając się gwałtownie. - Zaczynasz mówić jak Anna.- Uśmiechnąłem się lekko.- Nie zmieniaj tematu!- uśmiechnęła się przez łzy.
Komentarze