Ranny Rider Prose in Sennik | World Anvil
BUILD YOUR OWN WORLD Like what you see? Become the Master of your own Universe!

Remove these ads. Join the Worldbuilders Guild

Ranny Rider

MERRON

Zaczęło się niewinnie, poszedłem na polowanie z innymi, przecież nie będę siedział i nic nie robił. Złapaliśmy dwa dorodne jelenie, tak akurat na jakeś cztery- pięć dni jedzenia dla całej wioski. Po drodze Rider się od nas oddzielił, zwykle tak robi, nienawidzi polowań. Nie zmartwiliśmy się tym za bardzo i wróciliśmy do wioski. Yelena bardzo się ucieszyła z zapasów, niedługo miało zacząć sypać śniegiem, a obecność Elsy potęgowała jeszcze intensywność opadów. Rozeszliśmy się po wiosce, ja poszedłem dać Boreaszowi trochę ochłapów, jest wiecznie głodny. Nagle coś zwróciło moją uwagę. Cień, plączący się na pograniczu podświadomości. Pomyślałem sobie- Mhm. Trzeba będzie to sprawdzić. Jeśli to Endowiec, to lepiej żeby nikogo nie dopadł. A jeśli nie, to i tak lepiej jeśli to sprawdzę. -. I poszedłem dalej.
**************
Zaczęło się ściemniać, ale Rider jeszcze nie wrócił. Honeymaren zaczęła się martwić. Wymieniłem z Elsą parę słów i wsiadłem na Boreasza żeby go poszukać. Właśnie chciałem wystartować, kiedy z lasu dobiegł straszny krzyk i na polanę wypadł Rider, brocząc krwią z rany na barku. Zeskoczyłem ze Smoka i złapałem za miecz. To co go zraniło na pewno będzie wściekłe, i zapewne zaraz tu się pojawi. Cała wioska zebrała się dookoła Ridera, który stracił przytomność i runął na ziemię. Poczułem ciemność promieniującą od jego rany. Stało się dla mnie jasne że cokolwiek go zraniło, musiało używać ciemnej magii. Elsa już ustawia kilka zasieków z lodu wokół wioski. Wiedziała równie dobrze jak ja, że coś może na nas wyskoczyć. Podbiegłem do zebranych. Yelena mruczała coś pod nosem. Kiedy usłyszała moje kroki odwróciła głowę i powiedziała- Nigdy jeszcze czegoś takiego nie widziałam. Nie wiem jak mu pomóc.- wystarczył mi jeden rzut oka na ranę.- Ja niestety widziałem coś takiego, zbyt wiele razy. Tu potrzeba athelasu.- mruknąłem w odpowiedzi. - Możesz mu pomóc?- zapytała. - Chyba tak, jeszcze nigdy nie robiłem tego na człowieku, ale powinno się udać.- wyjąłem z przenośnej apteczki kilka liści królewskiego ziela i uklęknołem przy rannym. - Przyda się trochę wrzątku. I jakieś bandaże.- zmiąłem liście w rękach. Powiedziałem reszcie żeby się cofnęli. Przyłożyłem liście do rany i skupiłem całą moją magię na wyciągnięciu trucizny. Usłyszałem kilka stłumionych krzyków zdumienia. Krajobraz zamazał mi się przed oczami, osłabłem. - Jeszcze tylko trochę...- pomyślałem. Poczułem że napór ciemności ustępuje. Rider był uratowany. Z trudem oderwałem ręce. Nie dałem rady wstać, nie miałem siły. Poczułem ręce Elsy podtrzymujące mnie i osunąłem się w czerń.
**************
Obudziłem się w namiocie, przykryty skórą z renifera. Obok mnie siedziała Elsa, trzymając mnie za rękę. Kiedy zauważyła że się obudziłem, uśmiechnęła się szeroko, i jedna łza spłynęła jej w dół policzka. Usiadłem na posłaniu i mocno ją przytuliłem. Widziałem że strasznie się o mnie martwiła. Miałem nadzieję że nigdy nie będę musiał znowu wyciągać magicznej trucizny z kogoś. Tym razem ledwo przeżyłem, i w dodatku zużyłem większość mocy. Elsa rozpłakała mi się w ramię, czułem jak się trzęsie. - Ej, już dobrze nic mi nie jest. -szepnąłem jej do ucha.- Nigdy więcej tak nie rób! Strasznie się o ciebie bałam. Mogłeś umrzeć!- nakrzyczała na mnie odsuwając się gwałtownie. - Zaczynasz mówić jak Anna.- Uśmiechnąłem się lekko.- Nie zmieniaj tematu!- uśmiechnęła się przez łzy.

ELSA

Kiedy Rider wybiegł z lasu ranny, zaczełam zabezpieczać wioskę przed ewentualnym atakiem, pewna, że Yelena sobie poradzi. Na granicy z lasem zrobiłam najeżony kolcami mur, tak żeby cokolwiek co tam jest, miało trudności z dostaniem się do środka. Orkanek zaczął szarpać mnie za rękaw, ewidentnie próbując zwrócić na coś moją uwagę. Odwróciłam się w samą porę, aby zobaczyć Merrona klękającego przy Riderze. Przyłożył ręce do jego rany i dosłownie rozbłysł jak choinka. Oślepiające światło trwało kilka sekund, podbiegłam bliżej, akurat na czas żeby złapać mojego nieprzytomnego narzeczonego. Przestraszyłam się że przesadził z mocą, na szczęscie oddychał. Riderowi też nic nie było, rana nabrała normalnego odcienia. Nolthuldrowie patrzyli na nas ze zdumieniem robiąc wielkie oczy. Yelena rozegnała ich do normalnych obowiązków i zwróciła się do mnie - Elsa, co to było? Takiej magii jeszcze nie widziałam. Nic mu nie jest?- popatrzyła na Merrona. - Nic wielkiego, wróci do siebie. Ale Riderowi trzeba opatrzyć bark, ta rana ciągle tam jest.- odparłam i gwizdnełam na Boreasza. Smok podszedł i delikatnie podniósł Merrona. Yelena zawołała Honeymaren i razem opatrzyły Ridera. Boreasz w tym czasie przeniósł swojego pana do namiotu. Poszłam za nimi, ciągle niespokojna.

Komentarze

Please Login in order to comment!