Primogen Gangrel, stara kobieta którą wielu mysli z Indianka przybyła tu dawno temu.
- Date of Birth
- 483
- Gender
- Kobieta
Appearance
Physical Description
Będąc w ludzkiej postaci, w której zazwyczaj przebywa, wygląda jak kobieta w średnim wieku o wyjątkowo ciemnej i pomarszczonej skórze. Nosi włosy spięte wysoko na głowie i ogólnie nosi luźne sukienki z odrobiną starożytnej, ręcznie robionej biżuterii. Prawie zawsze chodzi boso, nawet zimą.
Special abilities
Inyanga zachowuje wiele unikalnych zdolności, które czerpały z jej czasów jako obrońcy plemiennego. Prawdopodobnie najważniejsza dla niej jest jej postać lamparta. Nie jest ona powiązana z jej mocami Dyscypliny Protean i podczas gdy w tej formie może korzystać ze wszystkich innych Dyscyplin i Umiejętności. Jednak transformacja wymaga całego dnia fizycznego i psychicznego przygotowania, a wymagane zioła są niezwykle rzadkie. Inne umiejętności z jej przeszłości obejmują podwyższoną formę Auspex, która obejmuje wstępne rozpoznanie i umiejętność komunikowania się z umarłymi.
Mentality
Personal history
Na długo zanim Europejczycy odkryli rzekę Unvunyana, a nawet postawili stopę w jakiejkolwiek części południowej Afryki, Inyanga żył wśród ludzi, którzy później stali się Zulusami. Jej imię było tytułem szacunku i wywołało strach w wielu sercach. Jak wszystkie przybywające przed nią Inyangi, rozmawiała z duchami, przepowiadała przyszłość, używała ziół do leczenia lub zabijania i służyła jako bufor między jej ludem a Emagudu, Krainą Umarłych. Stała się znana ze swoich umiejętności szamańskich i przez lata wielu przyszło do niej po radę i pomoc. Nie była już młoda, kiedy nowy rodzaj śmierci zaczął prześladować jej lud.
Mieszkańcy jej plemienia postrzegali Emagudu nie jako metafizyczne życie pozagrobowe, ale jako prawdziwe miejsce, ciemniejsze i bardziej przerażające niż jakakolwiek dżungla. Pewnej ciemnej nocy Śmierć nadeszła na skrzydłach nietoperza i łapach wilka. Emagudu przyszbył do swojego ludu, zamiast oni do niego i zaczął ich pożerać.
W ciągu miesiąca zmarło 10 osób, ich szyje są otwarte, a ich ciała są pozbawione krwi. Dwunastu najsilniejszych wojowników plemienia, uzbrojonych w włócznie i tarcze, przybyło do Emagudu, aby wziąć udział w bitwie. Wrócili tylko dwaj. Kiedy odzyskali moc mowy, opowiedzieli przerażającą historię bladego Esemkofu (Milczącego), który w towarzystwie hordy szakali zaatakował wojowników, gdy rozbili obóz na noc, i zabił 10 z nich w śmiertelnym tańcu kłów i pazury. Powiedzieli, że jedyna nadzieja leży w ucieczce - plemię musi znaleźć nowy dom. Gdy jej lud przygotowywał się do opuszczenia swoich przodków, Inyanga przygotowywała się do konfrontacji z tym, co zaatakowało jej domenę. Przygotowała się do walki ze Śmiercią. Wzięła swoje najpotężniejsze zioła i totemy, weszła do Emagudu i usiadła w miejscu, gdzie wciąż leżały zwłoki wojowników.
Krótko po tym, jak księżyc osiągnął zenit na letnim niebie, Inyanga po raz pierwszy ujrzała ducha śmierci. Nie był tym, czego oczekiwała od Esemkofu. Zamiast tego wyglądał jak krótki, szarawy mężczyzna z czerwonawym odcieniem na swojej skórze i prostymi brązowymi włosami zwisającymi na policzku, ubrany tylko w haftowaną przepaskę biodrową i złowrogi uśmiech. Mówił do niej obcym językiem i podszedł do niej ze śmiechem. Kiedy znalazł się w odległości trzech kroków od miejsca, w którym siedziała, Inyanga rzuciła w powietrze garść zmiażdżonych ziół. Esemkofu wyprostował się z przerażeniem, gdy zobaczył przed sobą nie kobietę w średnim wieku, ale dorosłego lamparta, gotowego do skoku. Inyanga z kolei był zaskoczony szybkością, z jaką zareagował na jej atak, oraz pazurami, które pojawiły się na jego rękach. Choć jej skok powalił go na ziemię, udało mu się przetoczyć i odzyskać na równe nogi.
Ich bitwa trwała bez przerwy. Inyanga zaatakował z całą szybkością i siłą najpotężniejszego naturalnego łowcy w Afryce, a Esemkofu odpowiedział własnymi nadprzyrodzonymi mocami. Początkowo bitwa wydawała się przebiegać na korzyść Inyanga, ale Esemkofu stawało się coraz silniejsze. Mimo ran pozostawał niewzruszony, udało mu się cisnąć Inyanga na drzewo, łamiąc jej kręgosłup. Wróciła do ludzkiej postaci i przygotowała się na śmierć, gdy ugryzł ją w szyję.
Jednak przed ostatecznym zapomnieniem Esemkofu poderwał sobie własnym nadgarstek pazurami i zmusił Inyanga do wypicia krwi. Gdy ognista ciecz zaczęła przedzierać się przez jej organizm, poczuła jego słowa w myślach, jak zawsze wyczuwała głosy duchów zwierząt.
Słowa, które dotarły do niej poprzez agonię / ekstazę / życie, były mieszaniną nienawiści i podziwu. „Kim jesteś, czarownicą? Żadna z tych przeklętych pół-bestii, inaczej bym to wiedział już dawno temu. Czym jesteś!?" Rany Inyangi pokonały ją, zanim zdążyła odpowiedzieć, i popadła nieprzytomna.
W ciągu następnych kilku dni Inyanga i Esemkofu - którzy nazywali siebie Egipcjanami - odzyskali siłę, karmiąc się gnijącymi ciałami wojowników. Opowiedział jej o swoim nowym ja i pokazał, jak spać w łonie ziemi. W zamian opowiedziała mu tajemnice Krainy Umarłych, w których zamieszkał. Pod koniec tygodnia mieli już niewiele do powiedzenia.
W końcu opuścił Inyange pozostawiając ją na polanie, ale wrócił przed świtem w szale, oburzony, że jego „stado”, a plemię Inyanga - opuściło to miejsce. Tym razem była jednak gotowa - nie z ziołami, ale z włócznią zabraną jednemu z martwych wojowników. Z całej siły wcisnęła ją w czarne serce Egipcjanina; siła szarży wbiła ją aż po jej dłonie. Inyanga pozostała jak najdłużej nad ziemią, ukrywając się w cieniu drzewa, i zapadła w słodki sen, gdy zobaczyła, jak jej ojciec zaczyna czernić i rozpadać się pod wpływem wschodzącego słońca.
Przez następne tysiąclecie podróżowała po całej Afryce. Początkowo karmiła się tylko zwierzętami, ale później, gdy pragnienie stało się zbyt silne, prześladowała również ludzi. Próbowała ograniczyć swoje żywienie do tych, których uważała za złych - morderców i łotrzyków oraz wszystkich tych, którzy żerowali na kobietach. W bitwie w 1537 r. Przeciwko portugalskiemu Malkavian’owi szóstej generacji, który żywił się wyłącznie niemowlętami, Inyanga został okropnie ranna. Polowało na nią potomstwo Malkavianina, zaszyła się odpocząć pod czujnym okiem wiernego sługi na statku niewolniczym zmierzającym do Nowego Świata.
Ponad dwa wieki zajęło jej wyzdrowienie i wyjście z wielkiego snu. Kiedy wstała z letargu w Baltimore, głód doprowadził ją do szału, który zniszczył potomków jej wiernego Opiekuna, pilnujących ją podczas snu. Odzyskała kontrolę nad swoją Bestią, gdy życie wymknęło się ostatniej z nich 90-letniej kobiecie. Uciekła z miasta i powoli przedostała się przez Stany Zjednoczone. Do Chicago dotarła w 1852 roku, kiedy to znajdowało się jeszcze na obrzeżach cywilizacji i dopiero zaczynało się wspinać na wyżyny. Było to wówczas miasto dalekie od wpływów Starożytnych z Europy i tworzyło swój własny system rządów. Od tamtej pory stało się jej dom.
Inyanga była jedną z pierwszych Primogenu, którzy dotarli do Chicago, kiedy tego jeszcze nie było na mapach i nie było innego miejsca w jakim pragnęła by żyć jak to. Nie chce wracać do tragicznych wspomnień z Afryki, ale wciąż dużo podróżuje. Rzeczywiście spędza więcej czasu podróżując po Amerykach niż mieszkając w Chicago. Prawie zawsze podróżuje pieszo, śpiąc w nocy w ziemi. Ma niezwykły talent do przebywania w mieście w ważnych momentach i poza nim w czasach zagrożenia.
Personality
Motivation
Inyanga straciła większość ludzkiej natury w ciągu ostatniego tysiąclecia. Konieczność odżywiania się na martwych z własnego plemienia, a następnie innych ludziach, w połączeniu z budzącym się szaleństwem w Baltimore, oddzieliły ją od śmiertelników. Jednak nadal uważa się za obrońcę śmiertelników - podobnie jak za życia - Postacie, które stają się zbyt dzikie, w ich sposobie pożywiania mogą w końcu zostać przez nią odwiedzone. Jest szczególnie bezwzględna w obronie kobiet.
Od czasu przebudzenia Inyanga odkryła, że Camarilla jest o wiele bardziej wszechobecna niż w czasie jej bitwy. Choć nie podoba jej się cała ta organizacja z siedzibą w Europie, jest ona jednym z głównych zwolenników Maskarady w Chicago i dołoży wszelkich starań, aby ją egzekwować. Robi to bardziej z litości dla śmiertelników niż ze strachu przed własnym istnieniem.
Social