Strona pierwsza
Starucha plącząca korzenie miała rację. Kluczem do zrozumienia jest zmiana. Wiem póki co, że plamy się poruszają niezależnie ode mnie. Są na skórze, twierdzę że są też na mózgu, to jest główną przyczyną zmian świadomościowych. A skoro są na tych organach, muszą być i na innych. Serce, wątroba, jelita, trzustka, żołądek... To wszystko musi być wiązane z ciśnieniem, gęstością i składem krwi. Pysio pokazał mi poprzednią notatkę. We krwi też jest, a zatem zmiany sięgają także szpiku kostnego. Cały Binbom jest zbudowany z tkanek magicznych działających niezależnie od niego, ale często wchodzących z nim w komitywę. Największą władzę ma Binbom zezwierzęcony, bezmyślny i działający instynktownie, ja natomiast, uważający się obecnie za najbardziej świadomą wersję Binboma nie potrafię przeczytać ułamka jego prac wiedząc jak to działa. Czuję się znów jak w warsztacie Gnoma. Jak bezradny uczniak. Plącząca mówi że musimy się ze sobą pogodzić, złączyć w jedno, problemem natomiast jest - przynajmniej ja tak uważam - że zyskując świadomość stracę czysty geniusz który balansuje szaleństwo Binboma. ON ZBUDOWAŁ DZIAŁAJĄCY MIESZALNIK DO KRWI NAPĘDZANY NA JEDYNIE UŁAMEK TEGO, CO WYKORZYSTYWANE JEST DO NAPĘDZANIA MNIEJSZYCH MASZYN. Muszę zacząć na siebie uważać, próbować zyskać na świadomości tylko gdy będzie to niezbędne do przekazania i usystematyzowania pewnej nabytej wiedzy. Gdybym tylko miał kogoś kto słuchałby goblina w dniach najgorszych, a przekazywał mi w dniach najlepszych. Może ta bestia zdoła zbudować coś do przechowywania pamięci?