Remove these ads. Join the Worldbuilders Guild
Wed 25th Oct 2023 04:59

Preludium

by Arlo

Moja historia?
Nie należy ona do oryginalnych czy obfitujących we wspaniałości - podobnych są setki.
Pochodzę z Paryża - albo przynajmniej z tego miejsca zaczyna się moja pamięć - jego ulice albo raczej rynsztok.
Rodzice? Nie mam pojęcia - pewnie ojciec miał chęci, a matka akurat była blisko z wakatem.
To, co pamiętam to już próby przetrwania na ulicy. I sprzątanie szkodników z tych ulic. Podczas jednej z takich czystek z jakiegoś powodu uratował mnie on - Bastien.
Był on hersztem tamtejszego Frater - organizacji większych i mniejszych przestępców. W tamtych okolicach zadziwiające było to, jak dobrze wmieszali oni swoich ludzi pomiędzy praworządnych mieszkańców.
Wołali na mnie *dechet*. Od niektórych czułem zdecydowaną niechęć, jednak jednocześnie nie mogli głośno odmówić faktu, że moje niestandardowe pochodzenie mogło być przydatne w tym fachu.
Bastien odchował i oduczył mnie jak swojego. Nie chcę się chwalić, ale nauka złodziejki nie stanowiła dla mnie problemu, byłem w tym wręcz biegły. Może był to jeden z powodów, dla którego przybrany ojciec wybrał mnie na kolejnego dowódcę grupy. Równolegle z tą wiadomością otrzymałem mapę, która była przekazywana każdemu kolejnemu liderowi, przedstawiającą fragment piętra nieznanej mi świątyni. To zdecydowanie nie spodobało się kilku osobom, a szczególnie tej, która przed tą wieścią była pierwsza w kolejce do objęcia przywództwa.
Powiesz *"Przecież spiski i zdrady podczas walki o władzę to pewna sprawa, dlaczego dałeś się zaskoczyć?"*
Odpowiem - spodziewałem się ataków wycelowanych w moją stronę, ale nie sądziłem że Lilith posunie się do ojcobójstwa. Szczegółów Ci oszczędzę, ale ta podstępna łachudra podstawiła mnie jako sprawcę. Tak, to ja znalazłem go martwego w jego kwaterze, ale - wierz mu lub nie - nigdy nie zabiłbym tego człowieka. Zbyt wiele mu zawdzięczałem.
Alarm był natychmiastowy i Frater szybko, bardzo szybko był na miejscu, a ja wiedziałem że nie będą oni czekać na wyjaśnienia. W ucieczce rzuciłem się do jedynego miejsca, gdzie była choć minimalna szansa na ukrycie się - do dawnych kamieniołomów krzemu rozciągających się pod całym miastem. Dlaczego? Nie było to zbyt popularne miejsce od czasu, gdy król zaczął wykorzystywać to miejsce jako dodatkowy cmentarz podczas epidemii.
Podczas ucieczki zewnętrznymi korytarzami, w pewnym momencie drogę zastąpił mi drogę jeden z frate. Zwolniłem kroku by zorientować się w alternatywnych drogach dalszej ucieczki, gdy z prawej dało się usłyszeć krótki syk, na który odruchowo zwróciłem się w stronę dźwięku. W pierwszej chwili poczułem ostry ból na linii szczęki, który po sekundzie rozlał się piekłem po twarzy i szyi. Cofając się, bezwiednie dotknąłem miejsca uderzenia i skóra dosłownie spłynęła mi między palcami. Na oślep rzuciłem się do tyłu, gdzie po kilku metrach zarwał się pode mną jeden z zapomnianych szybów. Spadłem z bardzo dużej wysokości, ale mój upadek zamortyzowały nieszczęsne ofiary epidemii. Z trudem dźwignąłem się do chwiejnego chodu, czując jak moja przytomność ucieka wraz z wzrastającym uczuciem palenia na twarzy. Udało mi się przejść jeszcze kilka metrów, gdy grunt usunął mi się spod nóg i zapadła ciemność.
Dalej? Przebywałem w katakumbach długi czas, miałem wrażenie jakby minęły wieki.
Dlaczego od razu nie opuściłem miasta? Potrzebowałem zielarza na to coś, co stało się z moją twarzą. Dodatkowo jeszcze wiedziałem że Frater mogą pilnować dróg z miasta - takiej zbrodni nie odpuściliby tak łatwo. Pewne schronienie znajdowałem w głębszych korytarzach katakumb - tam polowanie opóźniane było przez zalegające wszędzie ofiary epidemii.
Czy ja nic nie złapałem? Nie... albo przynajmniej nie miałem żadnych objawów. No już, nie blednij tak - gdybym faktycznie coś miał, to tutejsi mieszkańcy na pewno by to odczuli.
Co? Moja twarz? Uwierz mi, nie chcesz tego widzieć. Inni znajdujący się w oberży również nie. Czym dostałem? Nie wiem, pierwszy raz widziałem taką reakcję ciała na... coś. Do zielarza udałem się dopiero po próbach oczyszczenia rany, więc też nie mogła mi zbyt dużo powiedzieć. Ale nigdy nie słyszałem, żeby ktoś z frate miał coś takiego na wyposażeniu.
Jak znalazłem się tutaj? To jest dobre pytanie. Jest to wynik nieudanej eskapady na powierzchnię, gdy zostałem zauważony przez jednego z frate. Ukryć udało mi się dość szybko, ale podsłuchałem dwóch z nich i wtedy dowiedziałem się, że wśród poszukujących jest również Lilith.
Mhm, dałem się wtedy porwać pragnieniu zemsty, przez co musiałem ponownie posiłkować się ucieczką.
I tutaj - uwierz mi lub nie - w momencie jak słyszałem zbliżającą się pogoń, mijając jeden ze znanych korytarzy i wbiegając przez znajdujące się tam drzwi, znalazłem się w Sigil.
Czy było ciężko? Na pewno potrzebowałem chwili na zaadaptowanie się do warunków - ale tutaj również jest świat podobny do mojego Frater, jak i zastosowanie dla moich zwinnych dłoni.
No co? Kradzież kieszonkowa jest podobna w obu tych światach.
Moje imię? Możesz mi mówić Arlo.